Norweska telewizja publiczna NRK znalazła się w ogniu krytyki po tym, jak w relacji dotyczącej obchodów Święta Niepodległości Polski użyła określenia „Nazimarsjer i Polen”, czyli „Nazistowskie marsze w Polsce”. Sformułowanie to pojawiło się w pasku ekranowym i w zapowiedziach materiału, co zostało odebrane jako poważne naruszenie standardów rzetelności dziennikarskiej. Fala krytyki napłynęła nie tylko ze strony Polaków mieszkających w Norwegii czy polskich mediów jak WATAHA.no, lecz także ze strony samych Norwegów, którzy otwarcie zakwestionowali sposób, w jaki NRK opisuje Polskę i polski patriotyzm.
W debacie szczególnie wybrzmiały dwa głosy. Pierwszy należy do byłego polityka partii HØYRE Simena Sandeliena, który od lat zajmuje się krytyką mediów i życia publicznego. Drugi to komentarz Øyvinda K. Thorsheima, norweskiego komentatora i przedsiębiorcy, który przez piętnaście lat mieszkał w Polsce, od 1992 roku, i z bliska obserwował przemiany zachodzące w polskim społeczeństwie.
Presja opinii publicznej i wymuszone przeprosiny
Narastająca krytyka sprawiła, że NRK ostatecznie wycofało się z użytego określenia i zapowiedziało przeprosiny oraz sprostowanie. Simen Sandelien oraz wielu komentatorów zwraca jednak uwagę, że nie była to spokojna, wewnętrzna korekta po chłodnej analizie, lecz reakcja na presję. Z jednej strony były to głosy oburzenia ze strony Polonii w Norwegii, z drugiej stanowisko polskich władz dyplomatycznych, a z trzeciej coraz bardziej krytyczne komentarze norweskiej opinii publicznej.
Przeczytaj także: NRK PRZEPRASZA ZA „NAZISTOWSKIE MARSZE W POLSCE” PO REPORTAŻU Z OKAZJI ŚWIĘTA NIEPODLEGŁOŚCI
W ocenie krytyków sam fakt przyznania się do błędu ma znaczenie, ale nie rozwiązuje zasadniczego problemu. W ich oczach jest nim utrwalony sposób myślenia, w którym kraje Europy Środkowej opisuje się przez pryzmat uproszczonych schematów, a patriotyzm i przywiązanie do tradycji zbyt łatwo utożsamia się z ekstremizmem.
Zofia Paszkiewicz w centrum sporu
Na pierwszej linii krytyki znalazła się Zofia Paszkiewicz, korespondentka NRK w Berlinie odpowiedzialna za relację z Polski. W jednym z wejść na żywo prowadząca w studiu zapytała ją, kto bierze udział w marszu?
Paszkiewicz odpowiedziała, że: na ulicach „Są młodzi mężczyźni z rasistowskimi tatuażami na szyjach, ale są też babcie z wizerunkiem Matki Boskiej…”.
Dla wielu komentatorów takie ujęcie stało się symbolem tego, jak NRK kadruje polską rzeczywistość.
Simen Sandelien i Øyvind K. Thorsheim podkreślają, że Marsz Niepodległości w Warszawie jest jedną z największych manifestacji patriotycznych w Europie. Uczestniczą w nim całe rodziny, seniorzy, kombatanci, grupy rekonstrukcyjne, ludzie o bardzo zróżnicowanych poglądach i motywacjach. Obecność środowisk skrajnych jest faktem, ale stanowią one niewielki ułamek całości. Gdy jednak w telewizji publicznej to właśnie oni stają się głównym obrazem marszu, widz otrzymuje przekaz, który nie odzwierciedla rzeczywistości, lecz ją deformuje.
Tworzenie narracji zamiast relacjonowania faktów
W swoim komentarzu Simen Sandelien zwraca uwagę, że NRK jako nadawca finansowany z budżetu państwa ma szczególny obowiązek dbałości o precyzję, wyważenie i rzetelność. Tymczasem użycie na pasku określenia „Nazimarsjer i Polen” w programie NYHETSMORGEN sprawiło, że widz już na wstępie został ustawiony w określonej interpretacji. Zanim zobaczył zdjęcia z Warszawy, usłyszał, że ma do czynienia z nazistowskimi marszami.
Przeczytaj także: TANIE UBEZPIECZENIE SAMOCHODU W NORWEGII
Sandelien zauważa, że w takim ujęciu dziennikarstwo przestaje polegać na przedstawianiu faktów, a zaczyna na budowaniu narracji. Zamiast informować, co się dzieje, materiał sugeruje widzowi, co ma o tym myśleć. Jako przykład bardziej wyważonego podejścia przywołuje relacje innych europejskich mediów jak brytyjskie BBC, które najpierw przedstawiały Marsz Niepodległości jako dużą manifestację narodową, a dopiero później omawiały kontrowersje związane z udziałem środowisk nacjonalistycznych.
Jak według Sandeliena powinna wyglądać rzetelna relacja?
Sandelien proponuje prosty schemat, który jego zdaniem powinien być standardem w takich sytuacjach. Najpierw należałoby wprost powiedzieć, że 11 listopada to polskie Święto Narodowe, a marsz w Warszawie jest jedną z głównych form jego obchodów. Następnie warto zaznaczyć, że biorą w nim udział także środowiska nacjonalistyczne i że jest to źródłem debaty wewnątrz kraju. Na koniec należałoby wyjaśnić, skąd biorą się aktualne spory, na przykład powołując się na decyzje sądów dotyczące tego, kto może organizować marsz.
W ocenie Sandeliena w materiale NRK zabrakło wszystkich tych poziomów. Zamiast tego widz otrzymał uproszczony obraz wydarzenia, w którym najważniejszy stał się kontekst nazizmu, a nie polska historia, tradycja i współczesna debata publiczna.
Øyvind K. Thorsheim: Obraz Polski, którego nie widać w NRK
Istotnym uzupełnieniem krytyki Sandeliena jest głos Øyvinda K. Thorsheima. To norweski komentator i przedsiębiorca, który od 1992 roku przez piętnaście lat mieszkał w Polsce. Wielokrotnie uczestniczył w obchodach Święta Niepodległości , zna realia polityczne i społeczne kraju, a z Polską wciąż łączą go silne więzi.
Przeczytaj także: SKANDAL W NORWESKIEJ RODZINIE KRÓLEWSKIEJ: SYN KSIĘŻNEJ KORONNEJ METTE-MARIT PRZYZNAJE SIĘ DO NAPAŚCI NA SWOJĄ DZIEWCZYNĘ
Thorsheim opisał swoje wrażenia po obejrzeniu wieczornego dziennika DAGSREVYEN jako poczucie nie tylko zwykłego dyskomfortu, lecz nawet bezsilności wobec tego, jak NRK przedstawia Polskę. Jego zdaniem stacja, która powinna starać się zrozumieć świat, próbuje raczej dopasować go do z góry przyjętego schematu. Wszystko, co nie pasuje do tego filtra, jest marginalizowane, a to, co się w niego wpisuje, bywa wyolbrzymiane.
W swoim komentarzu Thorsheim stwierdził, że NRK pokazuje Polskę, która w rzeczywistości nie istnieje. Zamiast tłumaczyć, czym jest 11 listopada dla Polaków, jaką drogę kraj przeszedł od odzyskania niepodległości po okres komunizmu, widz otrzymał materiał, który niemal w całości koncentruje się na strachu przed ekstremizmem. Autor zauważa, że taki obraz jest niesprawiedliwy wobec społeczeństwa, które w znacznej części łączy silne poczucie tożsamości narodowej z przywiązaniem do Europy i demokracji.
Patriotyzm a ekstremizm
Zarówno Sandelien, jak i Thorsheim podkreślają, że kluczem do zrozumienia sporu o przekaz NRK jest rozróżnienie pomiędzy patriotyzmem a ekstremizmem. Polska ma szczególną historię, w której naród musiał wielokrotnie walczyć o przetrwanie swojego państwa, języka i kultury. W takim kontekście przywiązanie do flagi, hymnu i świąt narodowych ma inne znaczenie niż w krajach, które przez stulecia cieszyły się nieprzerwaną ciągłością instytucji państwowych.
Przeczytaj także: NOWE ZASADY POTRĄCEŃ PODATKOWYCH DLA FIRM W NORWEGII: TO MUSISZ WIEDZIEĆ PRZED 2026 R.
Norwescy komentatorzy zwracają uwagę, że miłość do własnego kraju nie musi oznaczać wrogości wobec innych narodów. Problem zaczyna się wtedy, gdy media automatycznie traktują każdy przejaw silnej tożsamości narodowej jako potencjalne zagrożenie. W ich ocenie w przypadku Polski właśnie taki mechanizm zadziałał w redakcji NRK.
Braki kompetencyjne w mediach publicznych
W swoich wypowiedziach Simen Sandelien podnosi jeszcze jeden ważny wątek. Zwraca uwagę, że NRK dysponuje ogromnym budżetem 8 mld NOK i możliwościami, a mimo to popełnia błędy, które można by uznać za podstawowe. Jego zdaniem problemem nie jest zła wola, lecz braki kompetencyjne dziennikarzy, dotyczące historii, polityki i realiów społecznych Europy Środkowej i Wschodniej.
Jak zaznaczył, relacja z Warszawy została sporządzona przez jedną z najsłabszych korespondentek NRK, Zofię Paszkiewicz.
„Paszkiewicz regularnie zostawia ślad na ekranie swoimi słabymi i nieobiektywnymi analizami polityki europejskiej, wygłaszanymi bardzo chwiejnym norweskim. Tym razem doprowadziła do tego, że NRK musiało przeprosić” – napisał Simen Sandelien.
Podobnie Øyvind K. Thorsheim wskazuje, że stacja zbyt rzadko wychodzi poza własne schematy myślowe. Zamiast pokazywać pełen obraz, wybiera jedno ujęcie i buduje na nim całą opowieść. W rezultacie norweski widz nie otrzymuje wiedzy, lecz interpretację. Komentatorzy zwracają uwagę na jeszcze jedno zjawisko. W ich ocenie NRK mówi do odbiorców tak, jakby ci nie byli w stanie poradzić sobie z bardziej złożonym obrazem rzeczywistości. Tymczasem norweskie społeczeństwo, przyzwyczajone do debaty publicznej i wysokiego poziomu edukacji, bez trudu może zrozumieć, że Polska jest jednocześnie krajem o silnej tożsamości narodowej, krajem demokratycznym i krajem z własnymi sporami wewnętrznymi.
Debata o jakości mediów dopiero się zaczyna
Sprawa materiału o„nazistowskich marszach w Polsce”stała się impulsem do szerszej dyskusji o roli mediów publicznych w Norwegii. Krytyczne głosy Simena Sandeliena i Øyvinda K. Thorsheima pokazały, że sceptycyzm wobec sposobu relacjonowania wydarzeń w Polsce czy w ogóle w Europie Środkowej nie dotyczy wyłącznie Polaków mieszkających w Norwegii. To także głos części norweskiej opinii publicznej, która oczekuje od NRK większej rzetelności, szerszego horyzontu historycznego oraz gotowości do kwestionowania własnych schematów.
Przeczytaj także: W SZWAJCARII SPORY JĘZYKOWE SIEJĄ NIEZGODĘ
Stacja NRK przeprosiła w depeszy prasowej dla Polskiej Agencji Prasowej – PAP i norweskiego portalu NETTAVISEN za użyte sformułowania, ale pytania o standardy pracy redakcji, kompetencje zagranicznych korespondentów i sposób opisywania innych państw pozostają otwarte. Dla wielu obserwatorów to dopiero początek poważniejszej rozmowy o tym, czy media publiczne są gotowe pokazywać świat takim, jaki jest naprawdę, a nie tylko takim, jaki mieści się w ramach uproszczonej narracji.