Weekendowe naloty sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych na trzy kluczowe irańskie ośrodki nuklearne – Fordow, Natanz i Isfahan – dramatycznie podniosły temperaturę konfliktu na Bliskim Wschodzie. Rynki naftowe szykują się na wyraźny wzrost cen, a globalna premia za ryzyko geopolityczne wraca na pierwsze strony analiz makroekonomicznych.
Prezydent USA Donald Trump oświadczył, że „całkowicie zniszczył” infrastrukturę nuklearną Islamskiej Republiki. Teheran zapowiedział natomiast, że „wszystkie opcje” odwetu pozostają na stole.
Prawdopodobne jest, że 13,6-tonowe amerykańskie bomby przebiły 60 m ziemi i betonu, niszcząc kaskady tysięcy wirówek, które produkowały uran wzbogacony do 60% izotopu 235, tego samego izotopu, który przy zawartości 90% jest używany do produkcji bomby atomowej.
Skutki amerykańskich bomb GBU-57 mogą być odczuwalne daleko poza Natanz, Isfahan, a zwłaszcza Fordo, do tego stopnia, że zaburzy równowagę geopolityczną tego strategicznego regionu planety, zarówno pod względem cen ropy naftowej, jak i religii.
Przeczytaj także: OECD BIJE NA ALARM: NORWESKA GOSPODARKA SKRĘCA W STRONĘ STAGNACJI
Oczekiwany skok notowań Brent i WTI
Analitycy prognozują, że po otwarciu rynków w niedzielę wieczorem (23 czerwca) baryłka ropy Brent, wydobywanej głównie z pól na Morzu Północnym, u wybrzeży Norwegii i Wielkiej Brytanii zdrożeje o 3–5 USD względem piątkowego zamknięcia na poziomie 77,01 USD. WTI, która zakończyła tydzień na poziomie 73,84 USD, również ma zanotować wzrosty.
Ole Hvalbye ze szwedzkiego SEB Bank oraz Ole Hansen z duńskiego Saxo Bank szacują, że pierwsze transakcje mogą być realizowane nawet 4–5 USD powyżej ostatniego fixingu. Skala dalszych wzrostów będzie uzależniona od charakteru i szybkości irańskiej odpowiedzi.
– Rynek natychmiast wyceni wyższą premię za ryzyko. Nawet bez natychmiastowego odwetu Teheranu fakt bezpośredniego uderzenia USA w Iran jest game-changerem – ocenia Jorge Leon, szef analiz geopolitycznych w firmie Rystad Energy i były urzędnik OPEC.
Przeczytaj także: JAK OBNIŻYĆ KOSZTY UBEZPIECZENIA SAMOCHODU DLA MŁODYCH KIEROWCÓW W NORWEGII?
Od 13 czerwca, kiedy Izrael przeprowadził ataki na irańskie instalacje nuklearne, baryłka ropy Brent podrożała już o około 11%, a WTI o 10%.
Cieśnina Ormuz: kluczowy punkt zapalny
Przez Cieśninę Ormuz przepływa blisko 20% światowego zużycia ropy. Choć irańscy politycy grożą jej zamknięciem, analitycy oceniają to jako scenariusz skrajny.
– Iran mógłby jedynie czasowo zablokować cieśninę. Szybka presja dyplomatyczna i militarna USA, Chin oraz innych mocarstw przywróciłaby żeglugę – uważa Ajay Parmar z ICIS.
Analitycy banku SEB podkreślają, że choć zamknięcie Ormuzu lub rozszerzenie konfliktu na innych producentów ropy w regionie mogłoby doprowadzić do skoku cen, to nie jest to ich podstawowy scenariusz.
Dlaczego skok cen może być ograniczony?
Na razie brak jest realnych zakłóceń podaży, a inni producenci OPEC – zwłaszcza Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie – dysponują wolnymi mocami, które mogą częściowo zrekompensować ewentualne niedobory.
– Kierunek cen zależy wprost od tego, czy dojdzie do fizycznych przerw w dostawach. Deeskalacja szybko zniweluje premię za ryzyko – podkreśla Giovanni Staunovo ze szwajcarskiego banku UBS.
Przeczytaj także: BANK CENTRALNY NORWEGII OBNIŻA STOPY PROCENTOWE I SPODZIEWA SIĘ DALSZYCH CIĘĆ
Wpływ na gospodarkę światową
Według Oxford Economics – dostawcy usług analitycznych i prognoz ekonomicznych, w najczarniejszym scenariuszu – przy poważnych zakłóceniach dostaw – ceny ropy Brent mogłyby wzrosnąć nawet do 130 USD za baryłkę, a inflacja w USA na koniec roku mogłaby przekroczyć 6%.
Decydujące będą najbliższe 48 godzin
Decydujące dla losów rynku będą najbliższe 48 godzin, które przesądzą o skali wzrostów cen i długoterminowych konsekwencjach dla globalnej gospodarki. Kluczowe znaczenie będzie miała skala irańskiej odpowiedzi – ewentualny zmasowany atak na infrastrukturę naftową w Arabii Saudyjskiej lub Iraku bądź próba faktycznej blokady Cieśniny Ormuz mogłyby błyskawicznie wypchnąć cenę ropy Brent powyżej poziomu 90 USD za baryłkę.
Równie istotne pozostaje zaangażowanie mocarstw. Szerszy konflikt, który wciągnąłby Stany Zjednoczone, Izrael i Iran, stawiałby pod znakiem zapytania bezpieczeństwo dostaw nie tylko ropy naftowej, lecz także gazu LNG z regionu Zatoki Perskiej. Taki rozwój wydarzeń spotęgowałby niepewność na rynkach surowców energetycznych i mógłby wywołać poważny kryzys podażowy.
Przeczytaj także: PO DWÓCH LATACH SPADKÓW RYNEK NIERUCHOMOŚCI W NORWEGII WYKAZUJE OZNAKI OŻYWIENIA
Nadzieję na złagodzenie ewentualnego szoku cenowego daje potencjalna reakcja OPEC+ oraz Stanów Zjednoczonych. Decyzje Rijadu o zwiększeniu wydobycia lub uwolnienie części rezerw strategicznych (SPR) przez USA mogłyby ograniczyć skalę wzrostów cen i uspokoić rynki. Jednak ich skuteczność będzie w dużej mierze zależała od dynamiki wydarzeń i szybkości podjęcia działań.
Na razie rynki wchodzą w nowy tydzień z najwyższą od dwóch lat niepewnością geopolityczną. Jeśli Iran zdecyduje się na ograniczoną, symbolicznie eskalacyjną odpowiedź, skok notowań może stopniowo wygasać, podobnie jak miało to miejsce po wcześniejszych kryzysach w regionie.
Norwegia: nieoczekiwany beneficjent
Dla Norwegii, największego producenta ropy i gazu w Europie Zachodniej, obecna sytuacja niesie potencjalne korzyści fiskalne. Kraj wydobywa około 1,81 mln baryłek ropy dziennie. Każde dodatkowe 5 USD w cenie Brent może przełożyć się na blisko 3,3 mld USD (35–40 mld NOK) rocznych wpływów brutto z podatków i opłat licencyjnych. Środki te zasilą Norweski Fundusz Inwestycyjny – NBIM, który na koniec 2024 r. dysponował aktywami rzędu 19,7 bln NOK.
Przeczytaj także: ZAWIROWANIA ZWIĄZANE Z CŁAMI KOSZTUJĄ NORWESKI FUNDUSZ NBIM NIEMAL 12 MILIARDÓW NOK DZIENNIE
Wyższe ceny ropy mogą wzmocnić norweską koronę, co ograniczyłoby inflację importowaną. Z drugiej strony, droższe paliwo może podbić krajowy wskaźnik CPI i skomplikować politykę Norges Bank, który niedawno obniżył główną stopę procentową do 4,25%.